środa, 26 grudnia 2012

Zimowe Święta

Czekamy na nie zawsze, niezależnie od tego ile mamy lat. Szybko przychodzą i jeszcze szybciej mijają. Lubię Święta Bożego Narodzenia, mam wiele wspomnień; różnych wspomnień. Ale wszystko zawsze wygląda tak samo. Przygotowania, zasiadanie do wigilijnej wieczerzy, dzielenie się opłatkiem, prezenty, świętowanie...

W grudniu przyszły do nas Święta
z choinkami, z Mikołajem.
W kuchni wszystko już gotowe,
co na Święta się nadaje.

Karp w warzywach na półmisku,
galareta już się zsiadła.
Uszka w brzuchach mają grzyby,
sporo jest innego jadła.

Są pierogi, groch z kapustą,
kluski z makiem z rodzynkami,
no i w garnku uwarzony,
barszcz czerwony z prawdziwkami.

Nie zabraknie słodkich ciastek,
babek, strucli i sernika.
Jest też placek z jabłuszkami,
jeszcze ciepły, z piekarnika.

Stół okrywa obrus biały,
stoi świeczka, stroik przy niej.
Jest rodzina już w komplecie,
i kolęda  cicho płynie.

Pod choinką zatrzęsienie
różnych paczek i torebek.
Prezent leży przy prezencie.
Zgadnij, który jest dla ciebie?...







środa, 12 grudnia 2012

Aniołka

Moje szydełkowe robótki dały pomysł na śmieszny wierszyk o Mikołaju i Aniołce.








Piękna Aniołka zimową porą
pragnęła zostać Mikołajową.
Mikołaj bardzo był tym wstrząśnięty,
bo przecież pragnął zawsze być świętym.
Aniołka pięknie się uśmiechała,
lecz dała spokój. Za to jej chwała!
Bo gdyby razem stadło stworzyli,
koniec prezentów byłby w tej chwili! 
A tak Mikołaj każdego roku, 
w grudniu do pracy idzie o zmroku!
Niesie prezenty dzieciom spragnionym.
Niech zawsze będzie nieożeniony!



piątek, 7 grudnia 2012

Mikołaj

Mikołaj. Dla Jeremiego to jeszcze nic nie znaczące słowo. Postać Mikołaja obejrzał w książeczce "Wesołych Świąt", ale trudno 15 miesięcznemu dziecku wytłumaczyć, że oto dostał zabawkę od tego pana z siwą brodą, zwłaszcza, gdy odbiera ją z rąk bliskich. Trzeba jeszcze poczekać na te chwile, kiedy Jeremi będzie z wielką ciekawością, niecierpliwie czekał na prezenty mikołajowe podłożone w nocy pod poduszkę:) Będzie przeżywał wielkie, cudowne emocje! Aż do momentu, kiedy uświadomiony kolega powie mu, że to wszystko... bujda, a prezenty podkładają rodzice. I pryśnie czar jednej z najpiękniejszych dziecięcych iluzji... Szkoda, że tak jest zawsze...

Przyjechał dzisiaj do Jeremiego
pociąg z żyrafą z fabryki Lego.
Prezentem był on mikołajowym.
Cieszył się Jerry pojazdem nowym.
Uffał i puffał przez długie chwile,
radości pociąg przyniósł mu tyle!
Zabawek dostał Jeremi wiele
od bliskich gości w zeszłą niedzielę.
To też prezenty mikołajowe,
a ja wciąż sama zachodzę w głowę
jak Jeremiemu mam wytłuaczyć,
co ten Mikołaj właściwie znaczy?
W książce zobaczył pana siwego
nad wielkim workiem pochylonego.
Kartki przewracał Jeremi szybko,
odłożył książkę do szafki z szybką.
Kto to Mikołaj? Wyjaśnię może,
za rok okrągły, gdzieś o tej porze!

wtorek, 27 listopada 2012

Śpiący Mikołaj

Zbliża się Mikołaj. Czas prezentów, radość dzieci, wspomnienia z dzieciństwa. Zawsze miałam jakieś marzenia; pisałam listy do Mikołaja i zostawiałam je na parapecie wierząc, że otrzymam to, o co proszę. Ale Mikołaj nie dość dokładnie czytał moje listy, bo gdy prosiłam o łyżwy dostałam dmuchaną piłkę plażową, a kiedy pragnęłam wózka dla lalki, Mikołaj przyniósł mi kredki. Dzisiaj Mikołaj ma mnóstwo pomocników i to z pewnością ułatwia mu pracę, a dzieci dostają swoje wymarzone prezenty:)

Pewien  Mikołaj szóstego grudnia
poszedł roznosić dzieciom prezenty.
Cieszył się bardzo tym wydarzeniem,
dlatego ciągle był uśmiechnięty.

Kiedy zmrok zapadł, z ogromnym workiem
Mikołaj stanął przed drzwiami domu,
w którym mieszkała dzieci gromadka.
Myślał przez chwilkę, co ma dać komu.

Ela dostanie wózek dla lalek,
Wiktor narzędzia takie jak stolarz,
Jaśkowi damy małą gitarę,
dla Kuby rower, bo to jest kolarz.

Zadowolony gruby Mikołaj 
pogłaskał brodę swą, całkiem białą.
Teraz obmyślał jak wejść do domu?
To do zrobienia tylko zostało.

Dziurka od klucza odpadła pierwsza,
bo był Mikołaj do niej za duży.
Okna zamknięte na cztery spusty.
Pozostał komin. Niech się przysłuży!

Mikołaj strachu nie czuje nigdy!
Jest bardzo sprytny, no i odważny!
Wspinał się szybko po srebrnej rynnie,
choć worek sporo na plecach ważył!

 Gdy do komina dotarł Mikołaj,
zajrzał do środka; tam czarna dziura!
Zamknął swe oczy i już miał skakać,
ale ktoś drzwiami trzasnął akurat.

Poczekał chwilę dzielny Mikołaj. 
-Teraz już skoczę!- pomyśleć zdążył,
gdy rozszczekały się wiejskie psiaki,
bo ktoś przy domach w ciemności krążył.

Przez wiele minut czekał Mikołaj,
nim znowu cisza zapadła  wokół.
Kiedy już skoczyć zamierzał właśnie,
straszliwą senność biedaczek poczuł.

-Chwilkę odpocznę, tu przy kominie -
pomyślał sobie przyjaciel dzieci.
Worek podłożył sprytnie pod głowę,
zasnął nie czując, jak ten czas leci! 

Kiedy przebudził się przy kominie,
słońce po niebie już wędrowało.
Mikołaj cały spłonął ze wstydu,
bo czworo dzieci nic nie dostało! 

I pewno nie mógłby przeżyć tego,
"Śpiący" Mikołaj czerwony cały,
gdyby nie widział, jak dzieci same
swoje zabawki z worka zabrały.

Bo gdy Mikołaj chrapał na dachu,
worek wysunął mu się spod głowy.
Spadł tuż przed drzwiami, no i tam właśnie
czekał na dzieci prezent gotowy!


Święty Mikołaj był niezwykle dobrym człowiekiem, rozdał biednym cały swój majątek.  
Z pewnością dlatego został świętym. Jedna z legend głosi, że pewien ubogi człowiek, postanowił sprzedać trzy swoje córki (nie napiszę gdzie, bo to mogłoby być niezrozumiałe dla młodszych czytelników). Gdy biskup Mikołaj (był nim święty za życia) dowiedział się o tym, ciemną nocą wrzucił przez komin do domu nędzarza trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one wprost do dziewczęcych pończoch i bucików suszących się  obok kominka. Stąd wziął się zwyczaj wieszania skarpet na podarunki świętego Mikołaja właśnie przy kominkach. Tam gdzie ich nie używano, prezenty Mikołaj wsuwał pod poduszkę. 







niedziela, 18 listopada 2012

Bałwanki

A oto LIDLowe bałwanki:)




Na oknie Babeli jest bardzo wesoło;
bałwanki po szybie tańczą żwawo wkoło!
Biały śnieżek z nieba na bałwanki pruszy,
wszystkie mają czapy, by nie zmarzły uszy!

Bierz przykład z bałwanków i zimową porą,
kiedy ostre mrozy do pracy się biorą,
zakładaj na głowę cieplutką czapeczkę,
by nie zmarznąć zimą ani drobineczkę!

Bałwankowa pora

Na moim oknie zamieszkały LIDLowe bałwanki. Jeremiemu bardzo się podobają. Czekamy na prawdziwą zimę ze śniegiem, by ulepić Maluszkowi pierwszego w jego życiu bałwanka:) A ja napisałam wierszyk, w który włożyłam swoje dziecięce smutki; kiedy jako mało dziewczynka ulepiłam bałwana, a potem szłam do domu, bardzo przeżywałam jego samotność ciemną nocą. Martwiło mnie, że biedny bałwanek nie śpi, bo nie potrafi zamknąć węgielkowych oczu. Czy dzisiaj dzieci też mają takie problemy?

Gdy nadeszła mroźna zima,
śnieg zasypał wsie i miasta,
bardzo się cieszyły  dzieci,
że czas zimy wreszcie nastał!

Gdzie nie spojrzeć, bałwan stoi;
z grubym brzuszkiem, z guziczkami,
ma marchewkę zamiast noska;
patrzy na świat węgielkami.

A na głowie każdy bałwan
ma kapelusz albo czapkę.
Czasem dzieci mu wkładają
starą miotłę w śnieżną łapkę.

W dzień radosne są bałwanki,
śmieją się i dokazują.
Lecz gdy ciemna noc przychodzi,
zaraz się nastroje psują.

W niebo wtedy spoglądają,
bo spać nie potrafią nocą,
a gdy chmur nie ma  na niebie,
widzą jak gwiazdy migocą.

Gwiazdy błyszczą, by bałwankom
było raźniej stać na dworze.
Czasem dostrzec coś w ciemności
księżyc blaskiem swym pomoże.

A gdy ranek mroźny przyjdzie,
uśmiechnięte znów bałwanki,
będą patrzeć niecierpliwie
czy już jadą z dziećmi sanki.

środa, 7 listopada 2012

Szkoła przetrwania

Miałam dzisiaj uroczy sen...

Szkoła przetrwania

   Od rana babcia zwana Babelą nie czuła się najlepiej. W końcu dźwigała na karku którąś już tam dziesiątkę lat, a każda kolejna była przynajmniej o dwie tony cięższa niż poprzednia. Rachunkami   babcia nie lubiła się zajmować, więc nie liczyła, na szczęście, ileż to ton musi dźwigać na swoich plecach.
    Wracając jednak do wspomnianego ranka, to był on początkiem dnia, w którym do Babeli przyjeżdżał Wnuk. Przyjeżdżał i zostawał na cały długi dzień, do samego wieczora. Babela była dobrej myśli; w końcu  opiekowała się Wnukiem już od jakiegoś czasu i wiedziała, co może ją spotkać. Miała nadzieję, że jej stan zdrowia będzie się poprawiał z godziny na godzinę i da radę nawet nosić Wnuka, który co prawda potrafił juz od kilku miesięcy chodzić na własnych nóżkach, ale zwykle wędrowały one nie tam, gdzie oczekiwała babcia.
     Dzień rozpoczął się od śniadania. Wnuk chyba nie był głodny, bo zupełnie nie okazywał zainteresowania miseczką kaszki, którą zaproponowała mu Babela.Za to wyciągał rączki w kierunku jabłuszek stojących na stole, prosząc by mógł zjeść ukochane "bu", jak nazywał jabłka. Babela postanowiła zachęcić Wnuka do jedzenia przynosząc kilka zabawek, ale ani Autobus z pasażerami i Psem, ani zwierzęta z klocków Lego nie były w stanie przekonać chłopca do zjedzenia kaszki. Babela w końcu ustąpiła. Wnuk dostał jabłuszko, które zjadł błyskawicznie, a w jego oczkach pojawiły się ogniki zadowolenia. Posiłek został zakończony. Przyszedł czas na zabawę. 
    Wnuk bardzo lubił swoje zabawki, a  Autobus z pasażerami wśród których wyróżniał się sympatyczny Pies, należał do ulubionych. Chłopiec postawił pojazd na podłodze i zaczął go popychać  wymawiając przeciągle głoskę rrrrrrrrrrrrrr, bo to wychodziło mu świetnie już od dziesiątego miesiąca życia.
    Nagle, ku wielkiemu zaskoczeniu Babeli, Wnuk nie wiadomo jakim cudem, zajął wolne miejsce w małym Autobusie. Babcia nie mogła zrozumieć jak to się stało, ale nie mogła też pozwolić, by taki malec sam podróżował. Z ogromnym wysiłkiem również i ona wcisnęła się do Autobusu.  Zajęła miejsce stojące, bo tylko takie zostało wolne. Mimo, że nie grzeszyła w tym momencie wzrostem, jej głowa wystawała nieco ponad dach. Mogła zatem doskonale obserwować drogę, jaką pokonuje pojazd. A ten nabierał prędkości i radośnie podskakiwał na rozsypanych przez Wnuka  chrupkach czarnej Kotki. 
    Rozpędzony autobus dojechał  do kociej miski w tym  momencie, gdy do  jedzenia podchodziła  jego właścicielka. Babela miała wrażenie, że jej serce przestało zupełnie bić. Kotka była przeogromna! Autobus sięgał jej co najwyżej do kocich kolan. Babela była tym bardziej przerażona, że znała doskonale swoja Kotkę i wiedziała na co ją stać. Zapewne wszystko skończyłoby się dobrze, gdyby nie Pies. Gdy tylko zobaczył Kotkę, wychylił się mocno z Autobusu i zaczął bardzo głośno szczekać. Hałas zwrócił uwagę Kotki; która podeszła do pojazdu i po kolei obwąchała każdego pasażera, a potem swoją  wielką łapą zaopatrzoną w długie, zawinięte, ostre pazury próbowała kogoś lub coś z Autobusu wyciągnąć. Na szczęście Wnuk znalazł obok  siedzenia  mały chrupek należący do czarnego Potwora  ( tak Babela zaczęła myśleć o Kotce w tym momencie) i z radością wepchnął go do pyska pełnego ostrych zębów. Nie okazał przy tym najmniejszego strachu! Tymczasem twarz Babeli w jednej chwili została zroszona wielkimi kroplami potu. Babcia dziękowała w myślach losowi, że nic złego nie spotkało jej Wnuka. Ale to nie był koniec przygody z Kotką. 
   Swoim zwyczajem rozpoczęła ona taniec polegający na ocieraniu się raz jednym bokiem, raz drugim o Autobus. W pewnym momencie zrobiła to tak mocno, że pojazd przewrócił się na bok, a pasażerowie rozsypali się po kuchennej podłodze. Tylko Babela pozostała w środku i w żaden sposób nie potrafiła  wyjść na zewnątrz, bo jak wiadomo, miała w tym dniu kiepską formę. Bezradnie patrzyła jak jej Wnuk i reszta pasażerów z Psem na czele, śpiewając radośnie piosenkę o czerwonym autobusie, maszerowali  w stronę salonu. 
   Babela szamotała się bezradnie i pewnie zostałaby w Autobusie na długo, gdyby nie kocia łapa, która obróciła zabawkę do góry kołami, a to umożliwiło babci wygramolenie się na zewnątrz. Babela czym prędzej, nie zważając na bolące kolana, pobiegła za grupką pasażerów, z którą szedł jej Wnuk. 
   W salonie na podłodze leżało wiele zabawek chłopczyka; były tam przeróżne samochodziki, klocki Lego i...Lego zwierzęta.  Żyrafa ze swoją długą szyją znacznie przewyższała pasażerów Autobusu i Wnuka, a nawet Babelę! Ale ona nie była groźna, czego nie dało się powiedzieć o Słoniu, Lwie i białym Niedźwiedziu. Maleńki Wnuk, jakby nigdy nic, pobiegł w stronę zwierząt. Zawsze się nimi bawił, więc chciał to zrobić i tym razem. Babela wstrzymała oddech; chciała krzyczeć, ale bez powietrza w płucach nie dało się tego zrobić. W tej sytuacji rzuciła się w pościg za Wnukiem.
   Zupełnie jak młoda osoba, pędziła na oślep w stronę białego Niedźwiedzia, bo on wydawał jej się najgroźniejszy. Gdy była już blisko, zauważyla tylko wielkie niedźwiedzie kły i znalazła się w paszczy drapieżnika. Rozpaczliwie machała nogami i rękami wołając o pomoc, choć nie wiedziała do kogo  kierować swoje wołanie, bo wszyscy pasażerowie Autobusu byli małymi liliputami przy zwierzętach, a w mieszkaniu nie było nikogo dużego.
  - Pomocy!- rozległo się raz jeszcze wołanie Babeli. I pomoc nadeszła. Babela otworzyła oczy; nie zauważyła ani Niedźwiedzia, ani Lwa, ani Słonia, a w dodatku całkiem swobodnie mogła poruszać swoim ciałem. Usiadła. Zaraz zorientowała się, że  w łóżeczku spokojnie śpi Wnuk przytulony do mięciutkiego Misia. Wstała ze swojego łóżka, na którym jak się okazało dopadł ją sen, gdy Hipopotam z pozytywką usypiał  Wnuka.
    Poszła do kuchni; na podłodze tuż przy miseczce z jedzeniem Kotki leżał przewrócony Autobus, a przy nim wszyscy pasażerowie i Pies. Babela szybko podniosła zabawkę; posadziła na miejsca pasażerów i odniosła pojazd do sypialni, gdzie zwykle garażował na parapecie. Z ciekawością ruszyła do salonu. Tam również Wnuk pozostawił swoje zabawki; samochodziki, klocki i zwierzęta Lego. Babela uśmiechnęła się do swoich myśli i na głos powiedziała: -To była prawdziwa szkoła przetrwania.  
    


niedziela, 4 listopada 2012

Skarb Jeremiego

Jeremi uwielbia zbierać kamyczki; kiedy jest na spacerze, w jego rączkach zawsze są ukryte kamyczkowe skarby. A to komentarz do zdjęć z jesiennej wycieczki Jeremiego z rodzicami:

Znalazłem koszyczki żółtego rumianku,
pachnące kuleczki na niedużym krzaku.
Chcę zabrać rumianek ze sobą do domu,
lecz tata go radzi zostawić dla ptaków:)


Znalazłem żołędzie, co spadły z wysoka.
Chcę zrobić z nich sobie wesołe ludziki;
w czapeczkach zielonych, z uśmiechem na buziach,
a mama powiada - Niech zjedzą je dziki:)


Znalazłem kamyki leżące na drodze.
Zabiorę je wszystkie ze sobą domu!
Już kilka schowałem w zaciśniętych piąstkach.
O moich kamykach nie powiem nikomu!


Ząbek

Dzisiejsza rozmowa z pewną mamą o problemie ze słodyczami nasunęła pomysł na wierszyk; może przyda się rodzicom, by łatwiej dziecko do czegoś zniechęcić, a do czegoś innego zachęcić:)

Pewien Jasio, całkiem mały,
miał garnitur ząbków białych.
Gryzł ząbkami rzeczy wiele;
jabłka, gruszki i morele,
gryzł cukierki, czekoladki,
z ciastek najchętniej roladki.
Gryzł też mięsko i ziemniaczki,
i paluszki; takie z paczki.
Gryzł ząbkami przez dzień cały,
były zdrowe, siłę miały.
Wieczorami, no i z rana
ząbki myć kazała mama.
Jaś wykręcał się od tego,
aż tu w końcu, dnia pewnego
już nic ugryźć nie potrafił,
bo ból ząbka chłopca trapił.
Kiedy płaczu był Jaś bliski,
poszedł z mamą do dentysty.
Doktor zaplombował ząbka
i uchylił wiedzy rąbka:
W ząbku dziura się zrobiła,
bo dziecina go nie myła!
Myj więc ząbki zuchu mały,
by Cię nigdy nie bolały!

piątek, 2 listopada 2012

Mecz



Gramy

Chociaż jesień już na dworze,
w piłkę, kto chce, pograć może!
Gra Jeremi ze swym tatą,
strzela gole niczym Lato!
Na polanie obaj grają
i kibica nawet mają!
Kto kibicem jest, czy zgadniesz?
Ja to wiem, bardzo dokładnie!



Maja kibicuje chłopcom!
Dopinguje z wielką mocą;
raz jednego, raz drugiego!
Trwa zabawa na całego!

niedziela, 21 października 2012

Kasztankowa rodzina

Jesień, dywany z kolorowych liści, kasztany i żołędzie  leżące gęsto na pożółkłej trawie i wspomnienie z dzieciństwa, kiedy kasztanowe ludziki były cudowną zabawką...Zawsze otulałam je gałgankami, by było im ciepło...cieplej niż małej Elżuni...



Odchodziło lato, spadały kasztany,
każdy brązowiutki, jak pomalowany.
Nazbierać ich chcieli chłopcy jak najwięcej,
zapełnili całe kieszonki i ręce.

Potem w domu chłopcy, po namyśle chwili,
kasztanowe kulki z sobą połączyli.
Jest mama, jest tata i jest dzieci dwoje...
 Rodzinka dostała też mieszkanie swoje.

Mieszkają przy oknie ludki kasztankowe;
mają w  saloniku meble całkiem nowe.
Patrzą jak za szybą drzewa się czerwienią,
jak liście wiatr zrywa deszczową  jesienią.

A na parapecie sucho jest i miło...
Niestety, tak pięknie to do wczoraj było,
bo dzisiaj wieczorem, całkiem niespodzianie,
odwiedził ktoś wielki  malutkie mieszkanie.

Ludki kasztankowe wytrzeszczały oczy,
kiedy na parapet czarny kocur wskoczył.
Nie zważając na nic rozsiadł się wygodnie,
nim zasnął, pomruczał pod nosem łagodnie. 

Tymczasem rodzina kasztankowa cała,
w kąciku przy oknie ze strachu truchlała.
Wszystkie meble spadły na podłogę z góry,
zostały z nich tylko  patyki i wióry.

A kot spał spokojnie godzin chyba cztery;
bo takie po prostu są kocie  maniery.
Kiedy biedne ludki już uciekać chciały,
 kocur się obudził i wyciągnął cały.

Zaraz też zeskoczył z parapetu zgrabnie,
poszedł gdzieś... a dokąd, tego nikt nie zgadnie.
Kasztankowe ludki odtąd bezustannie,
bały się, że kocur znowu do nich wpadnie.

Spakowano rzeczy i w dogodnej chwili
parapet okienny wszyscy opuścili.
Przygarnij, gdy spotkasz ludziki z kasztanków,
bo się boją śniegu i mroźnych poranków.


Odchodziło lato, spadały kasztany,
każdy brązowiutki, jak pomalowany.
Nazbierać ich chcieli chłopcy jak najwięcej,
zapełnili całe kieszonki i ręce.
A już w domu malcy, po namyśle chwili,
kasztanowe kulki z sobą połączyli.
Jest mama, jest tata i jest dzieci dwoje...
Rodzinka niebawem trafiła na swoje.
Mieszkają przy oknie ludki kasztankowe;
mają w saloniku meble całkiem nowe.
Patrzą jak za szybą drzewa się czerwienią,
jak liście wiatr zrywa deszczową jesienią.
A na parapecie sucho jest i miło...
Niestety, tak pięknie to do wczoraj było,
bo dzisiaj wieczorem, całkiem niespodzianie,
odwiedził ktoś wielki malutkie mieszkanie.
Ludki kasztankowe wytrzeszczały oczy,
kiedy na parapet czarny kocur wskoczył.
Nie zważając na nic rozsiadł się wygodnie,
nim zasnął, pomruczał nawet dość pogodnie.
Tymczasem rodzina kasztankowa cała,
w kąciku przy oknie ze strachu truchlała.
Wszystkie meble spadły na podłogę z góry,
zostały z nich tylko zapałki i wióry.
A kot spał spokojnie godzin chyba cztery;
bo takie, po prostu, są kocie maniery.
Kiedy biedne ludki już uciekać chciały,
kocur się przebudził i wyciągnął cały...
Zaraz też zeskoczył z parapetu zgrabnie,
poszedł gdzieś... a dokąd, tego nikt nie zgadnie.
Kasztankowe ludki odtąd bezustannie,
bały się, że kocur znowu do nich wpadnie.
Spakowano rzeczy i w dogodnej chwili
parapet okienny wszyscy opuścili.
Przygarnij, gdy spotkasz ludziki z kasztanków,
bo się boją śniegu i mroźnych poranków.
...😊



sobota, 6 października 2012

Katar Marka



Marek, chłopiec zwykle psotny,
już od rana był markotny.
Tata tulił swego smyka,
by zły humor szybko znikał?

Bardzo się starała mama,
aż się smutna stała sama.
Bajki nie chciał słuchać Marek,
nie ciekawił go zegarek.

Nic malować nie chciał farbą.
Do niczego się nie garnął!
Z klocków nie zbudował domu,
mamie w kuchni nie chciał pomóc!

Wszyscy bardzo się martwili.
Ale w końcu, w pewnej chwili
pomysł w ich zaświtał głowach.
To sukcesu już połowa!

Poszli z Markiem do doktora,
bo najwyższa była pora,
by przepędzić smutek Marka.
Przebrała się smutku miarka! 

Doktor dobrze zbadał chłopca,
jak przystało na fachowca.
I już w ułamek godziny
dotarł doktor do przyczyny.

Powiem krótko; otóż Marek
zachorował na katarek!
Zwykły katar? ktoś zapyta.
Tak! Przez katar humor znika!










Książki Jeremiego




Komentarz do zdjęć Jeremiego: 


Bardzo lubię taką porę,
kiedy książki z półki biorę.
Spośród wielu sam wybieram
i to zrobię właśnie teraz.
Wezmę książkę o pojazdach,
rakach, rybach i rozgwiazdach,
kotkach, pieskach, koniach, krówkach,
pszczołach, osach no i mrówkach.
Sam oglądam książek strony;
każdą jestem zachwycony:)


A tu biblioteczka Jeremiego u babci Elżbiety z ukochaną przez niego serią "Mały chłopiec"


środa, 12 września 2012

Historyjka o złośnicy

Pewnego gorącego dnia byłam na placu zabaw z Jeremim. Obserwowałam tam sześcio, może siedmioletnią dziewczynkę. Jej zachowanie z jednej strony mnie rozbawiło, ale z drugiej... mój wewnętrzny pedagog nie śpi. Mała poprosiła panią siedzącą na ławce, by popilnowała jej zwierzątko, bo chce pobawić się chwilkę. Nieobecność przeciągnęła się mocno, a potem z obrażoną miną zgłosiła pretensje; jakim prawem ktoś dotykał jej własność. Gdy mała  zapytała kto ruszał jej zwierzątko zostawione na pastwę losu na kilka godzin, udzieliłam jej  "reprymendy". Chyba zrozumiała o co chodzi...a chodzi o to, że jeszcze nie nadszedł czas, by rodzice kupili jej żywe zwierzątko...

Przyszła na placyk pewna dziewczynka.
Miała na smyczy zwierzątko małe,
lecz  porzuciła swego pupila 
na dwie najdłuższe godziny całe!

Siedział na ławce zwierzaczek biedny
obok mamusi innej dziewczynki.
Tęsknił za panią, było to widać;
bo robił bardzo żałosne minki.

Kto mógł, pocieszał zwierzaczka tego;
głaskał, czasami nosił na rękach.
Tylko nie przyszła, ani na chwilkę,
ta jego pani, dziwna panienka! 

"Przecież zajęta była!" ktoś powie.
Owszem, hasała  z dziećmi innymi;
biegała, grała z chłopcami w piłkę 
przez dwie tak bardzo długie godziny!

W końcu znudziły się jej zabawy
i przypomniała sobie zwierzaka!
Przyszła do ławki, na której został.
Patrzy, pozycja jego nie taka!

"Kto ruszał mego zwierzaka?" pyta.
"Jakim go w ogóle dotykał prawem?"
Złośnica wyszła z małej dziewczynki!
Czas z historyjką kończyć zabawę!

Chcę teraz dzieci pocieszyć szybko.
Na smyczy była jaszczurka zwinna,
lecz nie prawdziwa, tylko z plastiku!
Czy z taką panią mogła być inna?

sobota, 25 sierpnia 2012

Za rękę



                            Za rękę


Za rękę z tatą idę ulicą,
dokoła sklepy, ludzie i domy.
Wszystko jest nowe, nieznane wszystko,
ale ja jestem zadowolony!

Tata za rękę mocno mnie trzyma
i ja zaciskam mocno swą piąstkę.
Razem z mym tatą idziemy życiem.
Powiedz mi tato, kiedy dorosnę?


Za rękę z Mamą biegnę przez życie,
sklep,  biblioteka, lekarz, dentysta.
Mama pokaże mi świat i życie,
choć obowiązków ma chyba z  trzysta!

Biegniemy razem, by zdążyć na czas,
by wbiec na trzecie piętro z siatkami.
I powiem tylko; trzymaj się Mamo,
jak chcesz, pomogę Tobie, czasami...

środa, 22 sierpnia 2012

Roczek Jeremiego

Jest 22 sierpnia 2012 r. Rok temu na świat przyszedł Jeremi Leon, mój cudowny, kochany Wnuk! Babcina miłość zazwyczaj jest ogromna, ale moja ma rozmiary kosmiczne!      
Z Jeremim życie wygląda zupełnie inaczej, piękniej! A oto bilans pierwszego roku Jeremiego, w moim dla Niego wierszyku:)

Jeremi kończy dziś roczek!
W życiu maleńki to kroczek,
ale gdy przyjrzeć się dobrze,
zmiany są wielkie jak... morze,
albo jak góry wysokie,
co kończą się  pod obłokiem!
A może są jeszcze większe?
Wyliczę te najważniejsze;
bardzo urosłeś Jeremi,
chodzisz stópkami po ziemi,
też na kolankach czasami,
raczkujesz między meblami,
umiesz sam zjadać bułeczkę,
oglądać  pięknie książeczkę,
sprytnie używasz już rączek.
Tyle na dobry początek!
Mówisz i tata, i mama,
wiesz gdzie jest brzuszek, kolana,
na co się buty ubiera,
jak pobiec za kotkiem teraz,
wiesz gdzie samochód ma koła,
że silnik auta brrrrrrrrum! woła,
wiesz, że piosenek się słucha,
skąd one trafiają do ucha,
potrafisz tańczyć i śpiewać!
Więcej wyliczać nie trzeba,
by wszystkie usta krzyczały:
Jeremi, jesteś wspaniały!!!
A na ten roczek swój pierwszy
od babci dostałeś… wierszyk:)


Książeczka na pierwsze urodziny Jeremiego:) Tylko dla Niego!

                        

Książeczka zawiera wszystkie rymowane komentarze do zdjęć Jeremiego, wierszyki i bajeczki, które  napisałam specjalnie dla Niego.


wtorek, 21 sierpnia 2012

Życzenia dla Karolka



Pierwszy roczek Karolka Jana, 27 sierpnia 2012 r.

Mały Karolek ze zdjęć się śmieje,
Czasami stroi figlarne miny
I chociaż nigdy Go nie spotkałam
Wiem, że ma dzisiaj swe urodziny!

Karolku Janie, malutki Zuchu
Rośnij jak dotąd wesoły, zdrowy!
Niech czas upływa Ci na zabawie,
Bo do zabawy jesteś gotowy!


Buduj Karolku wysokie wieże,
Baw się swoimi samochodami,
Czasem posłuchaj krótkiej bajeczki,
Czasem pobiegaj za motylkami!

A przy piosenkach tańcz z żabą, z misiem,
Wędruj do parku z Mamą lub z Tatą!
Tego wszystkiego E- Babcia życzy,
W Twe urodziny, w sierpniowe lato!

Jeszcze prezentów moc różnych życzę,
By radowały Smyka małego!
Ściskam Karolka w ten dzień jedyny
I ślę życzenia tylko dla niego!

                                   E- babcia Elżbieta Pawlina

czwartek, 16 sierpnia 2012

Wakacje Jeremiego

Jeremi był z rodzicami na swoich pierwszych wakacjach. Spędził je nad jeziorami. To nowe doświadczenie nie tylko dla Maluszka, ale i Mai, i Damiana:)



Mały Jeremi wraz z rodzicami
spędzał wakacje nad jeziorami.
Miał swój basenik, taki nieduży;
wielkości, powiem, średniej kałuży.

"Pływał" w nim chętnie Jeremi mały,
fontanny wody wokół pryskały!
Chodził po piasku za rączki z tatą,
dobrze, ze przyszło upalne lato!

Świat Jeremiego wciąż zaskakiwał;
brzęczały pszczoły, ktoś łódką pływał,
zakwitł przepięknie powój różowy,
a jego zapach dał zawrót głowy!

Nowych znajomych zyskał Jeremi,
co dzień wymieniał uśmiechy z nimi.
A po kąpieli i po zabawie
spał Jerko smacznie na miękkiej trawie.

Szybko mijały dni na wakacjach,
do domu musiał Jeremi wracać.
Teraz wspomina te miłe chwile,
gdy na spacerze widzi motyle.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Okrągły rok

Okrągły rok. Dziś myślałam o Jeremim i jego, mijającym już niebawem, pierwszym roku życia. Stąd wierszyk o miesiącach. Chyba jednak zbyt trudny, by małe dziecko zapamiętało nazwy dwunastu miesięcy. Ale wierszyk powstał, więc będzie na blogu i już. Ma w sobie nieco wiedzy etymologicznej. Tłumaczy pochodzenie nazw poszczególnych miesięcy, ale tych tłumaczeń jest wiele. Ja sięgnęłam po jedno z nich.

W styczniu, tyczniem kiedyś zwanym,
tyczki ciął chłop spracowany.

Mroźny luty trzymał w domu,
wyjść nie chciało się nikomu.

W marcu Mars się opiekował
każdym, kto z wrogiem wojował.

W kwietniu zawsze słońca sporo,
z tego kwiaty wnet się biorą.

Maj od Mai dostał imię,
co boginią była w Rzymie.

Czerwie dojrzewają w czerwcu,
stąd są pszczoły na kobiercu.

Ukwiecona w lipcu lipa,
z niej herbata wyśmienita.

W sierpniu sierpem cięli zboże,
w żniwach aura dopomoże.

A we wrześniu wrzos liliowy,
uczeń do szkoły gotowy.

W październiku wyczesane;
len i  runo też wełniane.

W listopadzie liść opada,
czas gdy smutek nas dopada.

W grudniu zmarzłe grudy ziemi,
czekają, aż coś się zmieni.

Styka się ze styczniem grudzień.
A co w styczniu robią ludzie?

W styczniu tyczniem kiedyś zwanym,
tyczki ciął chłop spracowany...


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Książę z bajki

Warto być księciem z bajki? Z bajki chyba nie, ale z realu??? Warto!

Książę z bajki

Żył kiedyś mały książę na zamku
i był radosnym, małym chłopczykiem,
aż kiedyś poznał swoją historię
i nie rozmawiał odtąd już z nikim.

Bo jego mama, niby zwyczajna,
była królową piękną, bogatą.
W tej sytuacji jest oczywiste,
że królem musiał być chłopca tato.

Król i królowa, to są rodzice!
Dumny się poczuł królewski synek.
Nikt więcej nie jest księciem w pobliżu,
tylko on jeden, taki rodzynek!

Przez swej komnaty okno wyglądał.
Na dwór nie wyszedł, bo nie miał po co.
Z daleka widział jak na polanie
bawią się dzieci bardzo ochoczo.

Ale on przecież, królewski synek,
nie będzie bawił się z prostym ludem.
Z pogardą patrzył na rówieśników,
chociaż powoli odczuwał nudę.

Może by jednak w końcu spróbować
jaki smak mają tamte zabawy?
Nie, lepiej w swojej komnacie zostać,
niż biegać pośród wysokiej trawy.

Dni tak mijały księciu małemu;
patrzył przez okno, jadł smakołyki.
Był jednak smutny ten mały chłopiec,
bo nie mógł bawić się przecież z nikim.

Owszem, lokaje, służki i słudzy
chcieli rozbawić małego księcia.
Ale kończyło się to z reguły
przygotowaniem chłopcu przyjęcia.

Aż dnia pewnego książę powiedział:
- Idę się bawić z dziećmi na pole!
Król i królowa pobledli cali,
a pot im ciurkiem płynął po czole.

Jak to? nasz synek, nasz mały książę
będzie się bawił z dziećmi biednymi?
On, taki mądry i wyjątkowy
przyniesie wstyd dla całej rodziny!

Jak postanowił, tak zrobił książę!
Poszedł do dzieci, choć zalękniony,
bo dotąd zawsze źle o nich myślał,
więc czuł się trochę jak nieproszony.

Dzieci przyjęły księcia z radością.
Bawił się z nimi, strzelali z procy.
Gdy nadszedł wieczór do zamku wrócił.
Szedł książę pieszo, nie chciał karocy!

Przypomniał sobie ze smutkiem wielkim
ile lat spędził w oknie komnaty...
Zamiast się bawić jak inne dzieci,
myślał, jak wielki jest i bogaty.

Ale bogactwo, wie teraz książę,
nie zastępuje przyjaciół bliskich.
Kiedy dorośnie, będzie to mówił
swoim książętom już od kołyski!



sobota, 11 sierpnia 2012

Tajemniczy lokator

Mam z nim problem od zawsze. Wiem, że jest. Czasami mnie denerwuje i staram się go ignorować! Wtedy zajmuję się czymś pożytecznym; coś robię dla bliskich, dla domu, dla siebie... Ale najczęściej przystaję na jego propozycje. A wtedy on rośnie jak na drożdżach, a ja mam wyrzuty sumienia. Trudne jest nasze wspólne życie:(

Mieszkał w głowie pewnej pani,
i żył sobie całkiem miło;
z boku na bok się przewracał,
w głowie się to nie mieściło!

Ale nie w głowie tej pani, 
bo w niej znalazł miejsce właśnie;
mieścił się tam doskonale,
a co robił? już wyjaśnię.

Leżał, ziewał i namawiał
ową panią do lenistwa,
bo to był zwyczajny leniuch
i już tajemnica prysła!


wtorek, 31 lipca 2012

Masz babo placek, czyli rzecz o kłopotach

Kłopoty, kłopoty, kłopoty! Kto ich nie ma? Ja mam i to niemałe. Kiedy pojawiają się jeden po drugim, często używam zwrotu "masz babo placek"! Stąd pomysł na wierszyk:)

Masz babo placek!

Pada deszcz już od tygodnia,
guzik urwał mi się w spodniach,
Zuzia na mnie się obraża,
Michał znów się przekomarza!
Sroka skrzeczy nieprzyjemnie,
Kuba się wyśmiewa ze mnie!
But się nie chce zasznurować,
czapka wciąż mi się gdzieś chowa!
Nie mam na klocki pudełka,
z łóżka wciąż spada kołderka!
Gdzieś się schował samochodzik!
Sam już nie wiem, o co chodzi?
Wszystko powiedziałem mamie;
mama patrzy z troską na mnie
i o  babie coś powiada,
co ma placek i go zjada.
Baba nie je placka tego!
Tak się mówi, mój kolego,
gdy ktoś ma kłopoty spore,
co dopadły go w złą porę.

piątek, 27 lipca 2012

Muchomorek

Ktoś powiedział mi kilka dni temu, że w lasach są już grzyby. Być może dlatego przyśniło mi się grzybobranie:) Nie mogę tylko pojąć, dlaczego mój kosz, po brzegi wypełniony był pięknymi...muchomorami czerwonymi???? Napisałam wierszyk o grzybach, tak w razie gdyby Jeremiemu spodobał się  prześliczny muchomorek. Niech zna prawdę o tym grzybku!


Muchomorek

W zielonym lesie wyrósł przepiękny,
na białej nóżce, wyprostowany.
Całkiem niedawno mała kuleczka,
teraz muchomor jak malowany.

Nosi kapelusz żywo czerwony,
a na nim łatki żółte lub białe.
Nikt takich łatek nie ma dokoła,
a on, muchomor, ma je wspaniałe!

Opodal inne grzyby wyrosły;
przy brzozie stoi smukły  kozaczek,
dalej borowik, podgrzybek, kurka,
żółci się w trawie mały maślaczek.

Czasami las odwiedzają goście,
co grzybiarzami się nazywają.
Noszą koszyki i do nich właśnie,
zerwane grzyby zaraz trafiają!

Rano do lasu przyszli grzybiarze,
szukali w trawie i pod brzozami.
Kto znalazł grzyba cieszył się bardzo.
W mig zapełnili kosze grzybami!

W koszach podgrzybki, kurki, kozaki,
był i borowik , maślak wilgotny,
a w samym środku leśnej polany
został muchomor, bardzo samotny...

Dlaczego został, choć piękny taki,
biedny muchomor ze smutku drżący?…
Cóż, muchomorku, musisz to wiedzieć,
ty jesteś piękny, ale trujący!