niedziela, 21 kwietnia 2013

Święconka


Koszyk ze święconką i moje grzeszki, niewinne grzeszki...jeśli grzeszki mogą być niewinne???



Bietka Ela, Ela Bietka,
haftowana jest serwetka.
Na niej koszyk wiklinowy
do święcenia już gotowy!

Co w koszyku? Chyba wiecie!
Jajka leżą na serwecie;
kolorowe, malowane,
równo wkoło układane.

W środku zając na babeczce,
żółtych kurcząt też troszeczkę.
Był kabanos i kiełbasa,
lecz zniknęły przez grubasa!

Nim do domu wrócił z koszem,
zjadł i śmieje się  pod nosem.
Zjadł święcone i dlatego
teraz udaje świętego!

sobota, 13 kwietnia 2013

Bujany fotel babci

Jeśli babcia Ela to ja, to jeszcze nie w bamboszach. Ale kto wie, jak będzie za kilka lat???


Na bujanym fotelu
siedzi babcia w bamboszach
i rozmyśla w milczeniu
o dziecięcych rozkoszach.

Druty w rękach migają,
na podłodze się zwija
szalik, pewno dla wnuka,
by nie marzła mu szyja.

I w babcinej pamięci
też obrazy migają;
to landrynki w pudełku,
lukrowany to zając.

Na patyku lizaki
z kwiatkiem albo też gładkie,
no i wata cukrowa
kupowana ukradkiem.

W dużych szklanych słoikach
w cukierence pobliskiej,
wśród żelkowych figurek
siedzą myszki przepyszne.

A na tacach za szybą
ciasta oraz ciasteczka.
Do nich śmiały się zawsze
małych dzieci usteczka.

Tam przed laty w niedzielę,
sama lub z rodzicami,
przychodziła dziewczynka
raczyć się ciasteczkami. 

Najpierw je wybierała,
bo też znała się na tym,
przyklejała do szyby
nosek swój piegowaty.

Wskazywała paluszkiem
na roladki i kliny,
bajaderki, tortowe,
z rodzynkami muffiny. 

Dzisiaj mała dziewczynka
babcią jest. Tą z fotela.
Pewno zgadnąć potrafisz,
że to babcia jest Ela.





 












piątek, 12 kwietnia 2013

Wiosna

Wszyscy tęsknie wypatrują wiosny. Jeremi jeszcze nie umie jej nazwać, ale też wolałby zrzucić zimową kurtkę i kozaki. A tu jakoś, mimo zapowiedzi, wiosny nie widać.

Byłem dziś z babcią na spacerze
poszukać wiosny koło domu.
Mówią, że idzie! Ja nie wierzę,
bo jak tu wierzyć komuś?

Na drzewach nie ma pąków jeszcze,
tylko wróbelki, niczym listki,
siedzą skulone na mroźnym wietrze.
Bardzo im zimno wszystkim!

Poszedłem z babcią na huśtawki.
Wkoło nich błoto i kałuże,
nie widać źdźbła jednego trawki!
Trzeba poczekać dłużej.

Kiedy usiadłem na huśtawkę,
wysoko poleciałem w górę.
Dmuchnąłem mocno, jak potrafię,
i przegoniłem chmurę!

I zaraz niebo pojaśniało,
promyki zaglądały w oczy,
i do myślenia mi to dało...
...to jednak wiosna kroczy!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Sprawiedliwie...?

A ja jeszcze na podwórku. W dzieciństwie też miałam podwórko pełne drobiu i psa, który pilnował nocą ptactwa. Myślę, że Puszek (był owczarkiem podhalańskim, a imię dostał jako biała, puchata kulka) nie należał do szczęśliwych psów...

Na łańcuchu koło budy
leżał w słońcu kundel rudy.
Obserwował jednym okiem
stadko drobiu, tuż pod bokiem.

Kury, kaczki i indyki
małe dziobały kamyki,
jadły ziarno, co gospodarz
sypał z wiadra im raz po raz.

Ale gdy na grządki poszły,
kundel głos dawał doniosły,
a gospodarz biegł czym prędzej
i drób z grządek precz wypędzał!

Pan nagradzał psa sowicie,
by mu uprzyjemnić życie.
Co dzień rano chętnie dawał
do psiej miski mięsa kawał.

Kury kundla nie lubiły,
bo ten  nie był dla nich miły.
Także kaczki i indyki
ostrzyły na psa języki.

Ciągle głośno narzekały,
że to leń jest niebywały!
Tylko leży i co robi?
Donosi gospodarzowi!

By pogodzić towarzystwo,
pan w obejściu zmienił wszystko.
Ogrodził podwórko płotem,
przy tym pies stracił robotę.

Teraz biega na wolności
i pilnuje w misce... kości!
Drób zza siatki smutno zerka
na nać marchwi i selerka!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Przyjaciółka

Jakoś dobrze mi na tym podwórku:)

Przyjaźń, pewno dobrze wiecie,
cenna jest, jak nic na świecie!
Kaczka o tym usłyszała,
przyjaciółki więc szukała.

I znalazła! Co wy na to?
Na podwórku, tuż za chatą.
Jest nią zwykła kura biała,
lecz w przyjaźni doskonała!

Odtąd kaczka z przyjaciółką
kwakała o wszystkim w kółko.
Zwykle chętnie plotkowała,
bo też dar do tego miała.

Od ploteczek kura stroni,
lecz już kaczka za nią goni,
by przyczepić komuś łatkę,
by obgadać znów sąsiadkę.

Kura, znana z cierpliwości,
wciąż na kaczkę się nie złości;
wysłuchuje, odpowiada,
ale wcale nie jest rada!

Wreszcie kaczce wygdakała
o przyjaźni i dodała:
"Mówmy o nas, bardzo proszę,
bo tych plotek ja nie znoszę!"

Kaczka nie czekała długo,
przyjaciółkę ma już drugą.
Kurę przed nią obgadała,
przyjaciółka doskonała!



Awantura

Awantura? Ale o co?

Na podwórku już od rana
wrzawa trwała niesłychana.
Kłóciły się z kaczką kury
i nie było tam kultury!

Kacze kwaki, kurze gdaki
usłyszały wnet prosiaki.
Z błota szybko się zerwały,
bo gwar drobiu był niemały!

Kwaki, gdaki oraz kwiki
obudziły trzy indyki.
Poprawiły swe korale,
i do kłótni! Dalej, dalej!

Hałas dotarł do perliczek,
co grzebały obok tyczek.
Choć ziarenka smakowały,
kłótnia, kąsek niebywały!

Wnet donośny głos perliczek
sprawił, że mały jamniczek
na swych krótkich przybiegł nogach,
tam gdzie wrzaski:" Olaboga!"

Swym szczekaniem tak wtórował,
że go usłyszała krowa.
Krowa trawę rzuć przestała
i ruszyła, tak jak stała.                                  

Gdy podeszła do gromadki,
widok był niezwykle rzadki;
wszyscy wrzeszczą z całą mocą;
wciąż trwa kłótnia, ale o co?

Krowa głośno zapytała
o co awantura cała?
Nikt nie umiał odpowiedzieć,
każdy wolał cicho siedzieć.

Tylko zawstydzone kury,
wydziobując w ziemi dziury,
coś pod dziobem pogdakały.
O co poszło? Zapomniały!









a to moje wyobrażenie o ilustracjach (niestety, nie umiem rysować:(

piątek, 5 kwietnia 2013

Podwórkowa modelka

No cóż, miałam wspaniały pomysł na wierszyk związany ze Świętami Wielkiej Nocy. Jeden telefon popsuł wszystko. Po godzinnej rozmowie pomysł uciekł, a zostało tylko... piórko...

Na Wielkanoc pewna kurka
szykowała swoje piórka;
dziobem je ufryzowała
i już piękna była cała.

Zachwycona sobą kurka,
z gracją, środkiem szła podwórka,
a pod płotem z prawej strony
kogut stał zauroczony.

Wszystkie kaczki, gęsi, kury
obgryzały swe pazury,
i myślały wściekłe  wielce,
jak dorównać tej modelce.

Kiedy kogut gnał za kurą,
każda z miną ciut ponurą,
poszła prosto do kurnika;
by nie widzieć zalotnika.

Spędziły tam godzin wiele,
myśląc, że wkrótce wesele
kogucika z piękną kurką...
W końcu wyszły na podwórko.

Rozglądały się ciekawie, 
choć już ciemno było prawie,
nie spostrzegły pięknej kury.
Zniknął kogut złotopióry.

W Wielkanocną zaś niedzielę,
goście zaraz po kościele,
rosół z drobiu, wyśmienity,
jedli z wielkim apetytem.