Marek, chłopiec zwykle psotny,
już od rana był markotny.
już od rana był markotny.
Tata tulił swego smyka,
by zły humor szybko znikał?
Bardzo się starała mama,
aż się smutna stała sama.
Bajki nie chciał słuchać Marek,
nie ciekawił go zegarek.
Nic malować nie chciał farbą.
Do niczego się nie garnął!
Z klocków nie zbudował domu,
mamie w kuchni nie chciał pomóc!
Wszyscy bardzo się martwili.
Ale w końcu, w pewnej chwili
pomysł w ich zaświtał głowach.
To sukcesu już połowa!
Poszli z Markiem do doktora,
bo najwyższa była pora,
by przepędzić smutek Marka.
Przebrała się smutku miarka!
Doktor dobrze zbadał chłopca,
jak przystało na fachowca.
I już w ułamek godziny
dotarł doktor do przyczyny.
I już w ułamek godziny
dotarł doktor do przyczyny.
Powiem krótko; otóż Marek
zachorował na katarek!
Zwykły katar? ktoś zapyta.
Tak! Przez katar humor znika!
Brrr, nienawidzę kataru i zaklinam wszelkimi sposobami, żeby katarek nie spadł na Jeremiego barek...:S
OdpowiedzUsuń