czwartek, 2 lutego 2012

Bajka o źrebaczku


Wierszowaną bajeczkę o źrebaczku napisałam dla Jeremiego, bo miałam takie, może troszkę niezwykłe skojarzenie. Jeremi czasami był dla mnie takim maleńkim brykającym źrebaczkiem, choć jako półroczny niemowlak brykał jeszcze niewiele:)


Źrebaczek

Na pastwisku, tuż pod lasem,
konie wypasano czasem.
Wśród dorosłych całkiem koni,
źrebak za muszkami gonił.

Źrebaczkowi się nudziło.
Starszych  nic nie  obchodziło,
że ten kary konik mały
problem ma tak niebywały!

Marzył o koledze źrebak.
Bardzo kogoś mu potrzeba,
by z nim skakał, pasł się, biegał.
By to był dobry kolega!

Czekał źrebak  bardzo długo,
chodził w jedną stronę, w drugą...
Aż znudziło go czekanie
w samotności na polanie.

Postanowił, że o świcie,
zmieni swoje smutne życie.
Pójdzie w świat, choćby dlatego,
żeby spotkać się za kolegą!

Na granicy lasu z polem,
tam gdzie rosną dwie topole,
spotkał szarego zająca,
jak wystawiał grzbiet do słońca.

Źrebak usiadł koło niego,
i się zwierzył ze wszystkiego.
Opowiedział, że w świat rusza
tam, gdzie jego bratnia dusza.

Zając cieszył się ogromnie.
- Dobrze, że trafiłeś do mnie!
Znam konika ja takiego,
co być może twym kolegą!

Konik cały jest zielony,
skacze ciągle jak szalony
i przychodzi tutaj właśnie.
Bawi się, aż słońce zgaśnie.

Źrebak zastygł w swym uśmiechu...
Już nie będzie tak w pośpiechu
szukał nie wiadomo kogo
Dziś nie ruszy nawet nogą!

Czekał źrebak na konika,
w myślach z nim po łące brykał.
Zając krzyknął: - Jest tu! skacze!
- Strasznie mały nieboraczek!

Zawiedziony był nasz źrebak.
- Jaki dla mnie to kolega?
Z trawy go nie widać wcale...
Ruszam zatem, w drogę dalej!

Pewna sroka powiadała,
że konika raz widziała,
co nad morzem sobie mieszka.
- Czy to będzie mój koleżka?

Dni minęło ze sto może.
Wreszcie źrebak był nad morzem.
I znów przykrość go spotyka,
choć zobaczył tam konika.

Ten w odmętach morza mieszka,
ale żaden to koleżka!
Nie pobiega, nie je trawy!
To nie kompan do zabawy!

Źrebak mocno zasmucony
myśli: -  Wracam w moje strony!
Choć to nie do uwierzenia,
w morze rzucił swe marzenia.

Ruszył, gdy już było jasno.
Właśnie mijał jakieś miasto,
patrzy, a tu na wystawie
stoi konik, jak on prawie!

Źrebak szybko wszedł do środka.
Tam obsługa bardzo słodka,
przy kliencie już się kręci:
- Na co źrebak miałby chęci?

A ten biegnie do konika.
I ...nadzieja znowu znika!
Konik, owszem jest wspaniały...
...do bujania dzieci małych.

Na biegunach był to konik!
Nigdy nigdzie nie pogoni
i w dodatku cały z drewna.
Zakręciła się łza rzewna.

Źrebak otarł łzę, a w drodze
puścił swej fantazji wodze
i udawał, że kolega
z nim i z wiatrem razem biega.

Znów sto dni minęło blisko,
nim odnalazł swe pastwisko.
Witali go wszyscy miło,
aż przyjemnie się zrobiło!

Pobiegł źrebak gdzie jest struga.
Z lustra wody koń doń mruga.
Koń dorosły, a nie źrebak!
Teraz nic mu już nie trzeba!

Ma kolegów wreszcie wielu,
Teraz myśli o…weselu,
bo z piękniejszej części stada
klacz mu się na żonę nada!

Weselisko huczne było.
Wnet się źrebię urodziło
i znów wśród dorosłych koni
źrebak za muszkami goni…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz