Od
tamtej pory minęło wiele wieków. To bardzo długo, bo jeden wiek trwa aż
sto lat! Ale prawda, którą odkrył wtedy pewien Książę, wciąż trwa.
Czego się dowiedział, co odkrył? Posłuchaj.
W
ogromnym zamku, otoczonym z każdej strony fosą z mostem zwodzonym, żyła
rodzina królewska; mama Królowa, tata Król i ich siedmioletni synek,
mały Książę. Chłopczyk niczym szczególnym nie różnił się od innych
dzieci; kochał swoich rodziców, lubił się bawić i wyjadać z glinianego
garnca słodki miód. Chyba tylko jego stroje były niezwykłe, ale to
przecież nie ma większego znaczenia.
Książę nie miał rodzeństwa, więc
kompanami do zabaw stały się służki i słudzy królewskiej pary.
Najczęściej urządzano małemu Księciu przyjęcia, w czasie których
odgrywał rolę dorosłego króla. Lubił też skakać na jednej nodze po
zamkowej posadzce i urządzać różne wyścigi. Bardzo rzadko chłopiec
wychodził na dwór, bo nie mógł tam być sam. Rodzice bali się o
bezpieczeństwo swojego jedynaka, a w tamtych czasach napaści na zamki
zdarzały się dość często. Tak więc mały Książę swoje życie spędzał w
zamkowych komnatach.
Pewnego
dnia, gdy nikt ze służby nie miał czasu, by towarzyszyć królewskiemu
synkowi w zabawach, chłopiec zainteresował się widokiem w oknie. Stojąc
tuż przy nim widział tylko kawałek nieba. Ale był sprytnym chłopcem,
dlatego przyciągnął pod okno wielkie krzesło, po czym wdrapał się na
nie, mimo że było bardzo wysokie. Gdy stanął na palcach, jego oczom
ukazał się wspaniały widok. Zobaczył nie tylko fosę, ale też zielone
łąki położone po jej drugiej stronie i gęste zarośla, wysmukłe drzewa, a
nawet fruwające wysoko duże ptaki. Chłopiec był tym widokiem
oczarowany. Pomyślał wtedy, że świat jest piękny. I kiedy tak stał
wpatrując się w płynące niebem białe obłoki, coś szczególnego zwróciło
jego uwagę. Zobaczył dzieci biegające po zielonej łące; chłopców w
śmiesznych, kusych spodenkach na szelkach i dziewczynki w długich
spódnicach i białych fartuszkach, zupełnie podobnych do tych, które
nosiła królewska kucharka. Dzieci śmiały się i biegały poklepując się
wzajemnie. Książę zauważył, że ubrania dzieci były trochę inne niż te
które sam nosił, a w dodatku na stopach rozbawionej gromadki nie było
bucików. Wszyscy biegali na bosaka. On sam też czasami lubił tak biegać,
ale mama Królowa gniewała się za takie bieganie po zimnych zamkowych
posadzkach, bo często kończyło się katarem.
Książę
zszedł z krzesła i pobiegł do rodziców podzielić się swoją radością z
odkrycia jakiego dokonał. Nie będzie już bawił się sam lub z królewską
służbą, pójdzie do dzieci.
Niestety, Król i Królowa nie byli tak
szczęśliwi jak ich synek, gdy dowiedzieli się o planach Księcia. Królowa
krzyczała, że nie pozwoli na zabawę z dziećmi ubogich wieśniaków, bo to
przyniosłoby wstyd rodzinie królewskiej. Chłopiec przy okazji
dowiedział się, że wieśniacy to biedni ludzie, żyjący z uprawy ziemi
poza murami zamku, którzy prócz sporej gromadki dzieci nie mają wiele
więcej. Książę był zasmucony tym, że nie może bawić się z dziećmi,
tylko dlatego, że pochodzi z rodziny królewskiej. Ale, według rodziców,
ma przecież wszystko czego dusza zapragnie. I tak zakończono temat
zabawy Księcia z wiejskimi dziećmi.
Królewska
para była przekonana, że ich synek szybko zapomni o sprawie. I tak się
stało. Minęło jednak kilka kolejnych lat i problem powrócił. Pewnego
dnia, kiedy małemu Księciu dokuczała samotność, postanowił pooglądać
świat przez okno. Przystawił krzesło i zauważył, że dużo łatwiej niż
kiedyś, poszło mu wchodzenie na wysoki mebel. Znaczyło to, że sporo
podrósł. Stojąc w oknie, zobaczył po drugiej stronie fosy na łące, tak
jak kiedyś, bawiącą się gromadkę dzieci. Książę spostrzegł, że i one są
większe, bo spodnie chłopców i spódnice dziewczynek były teraz wyraźnie
za krótkie. Królewski syn coraz mocniej utwierdzał się w przekonaniu,
że są takimi samymi dziećmi, a różni ich tylko ubranie. Tak samo
biegają, śmieją się, śpiewają i bawią. Wtedy zdecydował, że spotka się z nimi. Królowa
rwała włosy z głowy, Król miotał się w bezsilności, bo Książę z uporem
trwał przy swoim zamiarze. Jak postanowił, tak zrobił. Ostatecznie
rodzice, choć niezadowoleni, nie zabronili chłopcu zrealizować jego planu,
bo cierpieli okrutnie, gdy oczy synka wypełniały łzy.
Kiedy
opuszczono zwodzony most, chłopiec ruszył ku zielonym łąkom. Dzieci z
zaciekawieniem przyglądały się małemu przybyszowi i choć były nieco
onieśmielone, zaprosiły go do wspólnej zabawy. Chłopcy strzelali z
własnoręcznie wykonanych łuków do celu. Dla Księcia też zrobiono podobny
łuk wykorzystując kawałek gałęzi i łyko, z którego powstała cięciwa.
Książę dostał swoją strzałę, czyli prosty krótki kijek, który
zaczepiony za cięciwę, po naciągnięciu łuku szybował do celu. Królewski
syn był tak uradowany zabawą z biednymi , wiejskimi dziećmi, że
wracając do zamku, już myślał o następnym spotkaniu. Nie skorzystał też z
karocy, którą rodzice przysłali po niego. Odważnie stąpał po wysokiej,
zielonej trawie i całą drogę przebył piechotą.
Kiedy
przyszedł do zamku, popędził podzielić się swoją radością z rodzicami.
Mama Królowa leżała w komnacie z zimnym okładem na głowie, bo bardzo źle
się poczuła, kiedy syn opuścił zamek. Tata Król był zdenerwowany.
Powtarzał synkowi w kółko, że nie powinien się bawić z takimi biednymi
dziećmi, bo jest królewskim synem i jako tak ważna osoba może
kontaktować się tylko z królewskimi potomkami. Ale, zachwyconemu nowo
poznanymi chłopcami i dziewczynkami Księciu, słowa ojca sprawiały wielką
przykrość. Kolejne dni również spędził na zabawach , po których wracał do
zamku coraz radośniejszy. Wkrótce i rodzice dostrzegli zmiany
zachodzące u syna; stał się odważniejszy i silniejszy. Potrafił
znacznie więcej niż dotąd. Już nikt nie musiał pomagać mu przy
ubieraniu, miał doskonały apetyt i skończyły się problemy z
jedzeniem. Polubił mleko, którego nie chciał pić już od dawna, a
szczególnie zachwalał mleko prosto od krowy. Znał wiejskie zwierzęta i
opowiadał o ich zwyczajach. Ze smutkiem myślał o tych latach, które
spędził w samotności i o tych ostatnich, gdy zajmował się głównie
podglądaniem bawiących się rówieśników. Więź między królewskim synem, a
wiejskimi dziećmi coraz bardziej się zacieśniała. Po pewnym czasie para
królewska wyraziła zgodę, by syn mógł zapraszać rówieśników do zamku.
Książę odkrył, że bogactwo, które posiada jego rodzina, nie jest
najważniejsze. Dla każdego człowieka ważna, a może najważniejsza jest
przyjaźń. Książę pielęgnował ją przez długie lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz