poniedziałek, 26 maja 2014

Słoń w kinie

Zupełnie przypadkowo odnaleziony wierszyk...



Słoń w kinie


Słoń wybiera się do kina, a że późna jest godzina chce pojechać na rowerze. Z rowerowni rower bierze, siada... trach! Jest niewesoło, pękło z hukiem tylne koło. Myśli słoń:

 - Pojadę może na skuterze lub motorze?


Z planów jednak nic nie wyszło, bo zbyt małe było wszystko.

- Może tramwaj lub autobus dzisiaj mi zapewni dowóz?

Słoń popędził za tramwajem. Na przystanku tramwaj staje. Chociaż w środku miejsce było, nie wsiadł słoń, a pchał się siłą. Drzwi za wąskie, słoń za duży, jak tu myśleć o podróży?

W końcu poszedł na piechotę. Zmęczył się, odpocznie potem, bo już bardzo jest spóźniony. Zajął miejsce z prawej strony, w drugim rzędzie pod ekranem, przed wąsatym, chudym panem. Jedno miejsce... trochę mało, kilka by mu się przydało. Gdy słoń siadł, wybuchła wrzawa. Co się stało? Jaka sprawa?

Ludzie krzyczą z wszystkich stron: - Skąd na sali wziął się słoń? Cały ekran nam zasłania, tu nie będzie oglądania!

Słoń prostuje się i zwija, już go boli grzbiet i szyja. Nie dość, że mu niewygodnie, przyciął sobie krzesłem spodnie. A dokoła trwają wrzaski, ryki, gwizdy i oklaski. Nie wytrzymał słoń, wstał z krzesła, ochota na film mu przeszła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz