piątek, 21 lutego 2014

Najlepiej na świecie

 

Najlepiej na świecie


Przedszkole na leśnej polanie, do którego chodziły małe zwierzątka mieszkające w pobliżu, prowadziła sowa Stefania. Była bardzo mądra i mimo że wszystkie  inne sowy w dzień zazwyczaj spały, ona w tym czasie opiekowała się najmłodszymi mieszkańcami lasu.

W przedszkolnej grupie znalazły się dwa liski: Rudek i Kitek, sarenka Emilka, jelonek Rożek, wiewiórka Klementynka, wilczek  zwany Burym, a także  rodzeństwo zajączków, które nikt nie rozróżniał i które nazywano Szaraczkami oraz mały jeżyk zwany Igiełką z tego powodu, że był dziewczynką. Zwierzątka chętnie się uczyły i jeszcze chętniej bawiły. Wiele już umiały. Były zwinne; niektóre  szybko biegały,  inne potrafiły się wspinać na wysokie drzewa, jeszcze inne popisywały się slalomem między drzewami. Uwielbiały wspólne zabawy w berka lub chowanego, albo w „ciepło-zimno”. Znały też mnóstwo bajek, które opowiadała im sowa Stefania. Chętnie śpiewały piosenki i recytowały wierszyki. W przedszkolu dni mijały im beztrosko i szczęśliwie.

Stefania pragnęła, by jej przedszkolaki były coraz mądrzejsze i wciąż rozwijały swoje umiejętności. Często organizowała dla nich różne zawody i konkursy, w trakcie których maluchy mogły pokazać swoją mądrość, zwinność i spryt. W biegach zazwyczaj zwyciężali Emilka i Rożek, a we wspinaniu się na drzewa Klementynka, w slalomie między drzewami prawie zawsze najlepsze były Szaraczki. Sowa Stefania dążyła do tego, by każdy maluch odnosił sukcesy, dlatego wymyślała dla nich specjalne zadania. Dzięki temu wygrywały i zajączki, i wilczek, i wiewiórka, i liski, sarenka i jelonek.

I tylko Igiełka nigdy nie poznała smaku zwycięstwa. Ilekroć była proszona o wykonanie jakiegoś zadania, albo ćwiczenia natychmiast zwijała się w kłującą kulkę i nie reagowała na żadne prośby i zachęty. Potrafiła w tym stanie spędzić cały dzień i dopiero o zmroku słychać było jak tupta na swoich nóżkach w kierunku  domu. Sowa Stefania była bardzo zmartwiona nieśmiałością i brakiem wiary w swoje siły Igiełki. Wiele razy próbowała z nią rozmawiać i przekonywać, że powinna chociaż spróbować robić to, co inne zwierzątka. Ale Igiełka wciąż powtarzała, że nic nie potrafi i boi się, że wszyscy będą się z niej śmiać. Przecież nie umie ani szybko biegać, ani tym bardziej wspinać się na drzewa, a jak ktoś da jej berka, to zostanie nim już na zawsze. Kiedyś Igiełka dała się namówić do zabawy w chowanego. Ukryła się w suchych liściach leżących pod brzozą. Niestety, Klementynka, która szukała zwierzątek, tak niefortunnie skoczyła na usypaną z liści górkę, w której siedziała Igiełka, że wbiła sobie w łapkę jej kolec. Wiewióreczka długo płakała i trzeba było wezwać doktora, by wyciągnął  ten kolec i opatrzył łapkę. Od tamtego czasu Igiełka nigdy już nie bawiła się nawet w chowanego. Wciąż była smutna i zamyślona. Chciała tak jak inne zwierzątka popisywać się tym, co potrafi robić najlepiej na świecie, ale ona przecież nic nie potrafiła. W dodatku, wkrótce po zdarzeniu z kolcem, zwierzątka zaczęły wyśmiewać  się z Igiełki. Mówiły, że jest małą niezdarą, że pokłuła Klementynkę i nie umie się bawić nawet w berka. Igiełka coraz rzadziej przychodziła do przedszkola. A jeśli już przyszła, to zwijała się w kuleczkę i tak spędzała cały dzień.

Sowa Stefania nie wiedziała co się dzieje z Igiełką, dlaczego jest coraz gorzej.  Pewnego dnia pozwoliła swoim przedszkolakom bawić się na polanie, a sama tylko je obserwowała. Gdy Igiełka zjawiała się wśród zwierzątek, wszystkie  otoczyły ją kołem i zaczęły wykrzykiwać: „Igiełka nie biega! Igiełka nie skacze! Zwija się w kulkę i płacze! Raz, dwa, trzy beksą jesteś ty!” I jak na komendę wszystkie wskazywały na drżącą z żalu i bezsilności Igiełkę, która oczywiście  po tych słowach  natychmiast zwinęła się w kulkę. Sowa mocno się zdenerwowała. Poprosiła zwierzątka, by usiadły we wskazanym miejscu i długo z nimi rozmawiała. Wieczorem odwiedziła rodziców Igiełki. Poprosiła, by opowiedzieli jej o swojej córeczce. A kolejny dzień przyniósł wiele niespodzianek.

Od rana wszystkie zwierzątka podchodziły do Igiełki i zapraszały ją do zabawy, obiecując, że już nigdy nie będą się z niej wyśmiewać. Pytały też ciekawie, co potrafi robić najlepiej na świecie. Ale o tym dowiedziały się dopiero później. Właśnie zbliżał się dzień mamy. Sowa Stefania zaplanowała, że przedszkolaki zrobią dla swoich mam laurki. Każdy zrobi taką, jaką potrafi. Zwierzątka uwielbiały takie zadania, dlatego wszystkie natychmiast zabrały się do pracy. Mimo tej radości, już po chwili przy stoliku sowy Stefanii ustawiła się kolejka potrzebujących pomocy. A to żeby wyciąć, a to przykleić, a to narysować, a to wymyślić.

Tylko Igiełka wszystko robiła samodzielnie. Przygotowała liść łopianu, wyjęła jeden kolec i przywiązała do niego błyszczącą nić pajęczą. Zupełnie sama, bez pomocy kogokolwiek wyhaftowała piękne, lśniące kwiaty. Gdy zobaczyły to inne zwierzątka zaczęły prosić, by także na ich laurkach Igiełka wyhaftowała choć po jednym, małym kwiatku. Kiedy laurki były już skończone, sowa Stefania zapytała zwierzątka, która podoba im się najbardziej. Wszystkie maluchy zgodnym chórem odpowiedziały, że oczywiście ta zrobiona przez  Igiełkę. Wtedy sowa Stefania  powiedziała, że bardzo się cieszy, bo teraz już wie, że każdy z jej przedszkolaków, także Igiełka, potrafi robić coś najlepiej na świecie.

***

1 komentarz: