Opowiadanie o Małym Chłopcu (w domyśle Jeremim) napisałam niedługo po narodzinach Jerka. Pomyślałam, że może kiedyś przyda się Rodzicom taki tekst, który opowie o przedszkolu i pokaże radość dzieci spędzających w nim czas. Rozbudzi ciekawość w Maluszku, który bez protestów będzie chciał do przedszkola chodzić. Powstały dwie bliźniacze wersje; w jednej bohaterem jest Mały Chłopiec, w drugiej Jeremi.
Przedszkolak
Pewnego dnia Mały Chłopiec z mamą odwiedził przedszkole. Mama
rozmawiała z jakąś miłą, uśmiechniętą panią, a Mały Chłopiec zajrzał przez
niedomknięte drzwi do sali. Było tam dużo dzieci, nawet więcej niż w
podwórkowej piaskownicy. Mały Chłopiec na ich widok wpadł w zachwyt, jeszcze
nigdy nie widział tak dużo dzieci w jednym pokoju. Oprócz przedszkolaków w sali
była pani, którą wszyscy z pewnością bardzo lubili, bo każdy chciał siedzieć
blisko niej.
Kiedy już wszyscy usiedli na
kolorowych krzesełkach, zapanowała cisza, a pani zaczęła opowiadać dzieciom o
zwierzątkach. Pokazywała obrazki, by każdy zobaczył jak one wyglądają. Kiedy
skończyła, przedszkolaki po kolei opowiadały o swoich ulubieńcach. Jula i Maja
najbardziej lubią kotki, Marysia i Krzyś pieski, Wojtek chomiki, Kuba szczurki,
Damian rybki, a Natala papużki. Po tej rozmowie pani zaprosiła dzieci do
zabawy. Kolejno wypowiadała nazwy zwierząt, a przedszkolaki naśladowały ich
ruchy. Kiedy pani powiedziała- „kotki”- wszystkie dzieci chodziły na czworaka,
od czasu do czasu wyginały plecy robiąc „koci grzbiet” lub udawały, że myją
swoje futerko. (Jeremiemu) Małemu Chłopcu ta zabawa bardzo się podobała.
Potem zmęczone zabawą przedszkolaki przez dłuższą chwilę odpoczywały
słuchając piosenki o pieskach. Mały Chłopiec z zaciekawieniem przyglądał się
dzieciom. Zauważył, że każde jest inne. Jula ma włosy takie jak wiewiórka, a na
nosku pełno brązowych kropeczek. Marysia ma żółte warkoczyki przypominające
mysie ogonki, Krzyś czarną czuprynkę przycięta jak kolce jeżyka. Te rozmyślania
przerwała pani, zapraszając dzieci do zabawy. Chłopcy rozpoczęli budowę
wielkiego domu z klocków, inni zorganizowali wyścigi samochodzików. Dziewczynki
bawiły się w mamusie; woziły lalki w wózeczkach, tuliły je do siebie i udawały,
że karmią małymi buteleczkami. Kuba bawił się z Julką; pomagał jej wozić wózek,
przynosił potrzebne rzeczy ze sklepu, w którym sprzedawał Wojtek i Natala. Och,
jak bardzo podobały się Małemu Chłopcu te zabawy. Dlatego posmutniał, gdy mamusia
chwyciła go za rączkę i powiedział, że już muszą iść do domu, i żeby ładnie się
pożegnał z panią od rozmowy.
Wieczorem, przed snem, mama zdjęła z półeczki książeczkę o
przedszkolaku. Mały Chłopiec słuchał jej z ogromną radością, a przed jego oczami
malowały się obrazki z dzisiejszej wizyty w przedszkolu.
Mama skończyła czytać, zamknęła książeczkę i popatrzyła na swojego
synka. Wtedy Mały Chłopiec powiedział –jestem już duży, bardzo chciałbym
chodzić do przedszkola, i codziennie bawić się z dziećmi, słuchać ciekawych
bajeczek, śpiewać piosenki, chodzić na spacery, budować domy z klocków, rysować
kolorowe obrazki. Kiedy zostanę przedszkolakiem?- zapytał. Mamusia uśmiechnęła
się i ciepłym głosem odpowiedziała - właśnie przyszedł ten czas, jutro
pójdziemy zapisać ciebie do najwspanialszego pod słońcem przedszkola. A potem
mocno przytuliła swojego synka, który był już prawie, prawie przedszkolakiem.
Tego dnia mama wcześnie rano obudziła Małego Chłopca, a właściwie zrobiła
to piosenka, którą śpiewała. Chłopiec usłyszał, że jest ona o przedszkolu, w
którym zawsze jest wesoło, a po dywanie toczą się piłeczki z uśmiechami.
Próbował sobie to wyobrazić i wtedy zobaczył w oknie uśmiechnięte Słonko. Już
wiedział jak wyglądają piłeczkowe uśmiechy. Słonko to przecież złota piłeczka.
W uroczystym nastroju cała
rodzina: mamusia, tatuś i Mały Chłopiec przygotowali się do wyjścia. To był
bardzo ważny dzień: Mały Chłopiec pierwszy raz szedł do swojego przedszkola. Po
drodze mamusia i tatuś mocno trzymali w swoich dłoniach jego małe rączki i od czasu
do czasu unosili go do góry. Śmiał się radośnie i przypominał sobie toczące się
po dywanie wesołe piłeczki z mamusinej piosenki. W pewnym momencie poprosił- mamoooo,
a mogłabyś mi zaśpiewać jeszcze raz tę piosenkę? Mama zaśpiewała, a gdy
skończyła opowiedziała synkowi o swoim przedszkolu, do którego chodziła jako
całkiem mała dziewczynka. Tata zapewnił synka, że i on spędzał czas w
przedszkolu. Mały Chłopiec troszkę się zdziwił, że mama i tata byli kiedyś
przedszkolakami, a teraz są tacy dorośli. Podniósł głowę i spoglądał raz na
mamusię, raz na tatusia, których twarze widział na tle nieba. I całkiem
poważnie powiedział- Ja też będę taki duży, urosnę w przedszkolu. Rodzice uśmiechając
się spojrzeli na siebie i jeszcze
mocniej chwycili małe rączki synka.
Droga do przedszkola prowadziła
kasztanową aleją. Mały Chłopiec zauważył, że na ziemi leżą zielone jeżyki, z
których wygląda coś brązowego. Tatuś wyjaśnił, że to są kasztany i że można z
nich wyczarować różne zabawki. Mały Chłopiec dokładnie obejrzał jak wyglądają
te kasztany. Były prawie okrągłe, ale nie tak jak słoneczko i miały białe
kółeczko z jednej strony. Były bardzo przyjemne w dotyku. Mamusia obiecała, że
gdy będą wracali z przedszkola do domu, nazbierają dużo kasztanów, a potem
wyczarują z nich kasztanowe ludziki. Ten plan bardzo spodobał się (Jeremiemu)
Małemu Chłopcu.
W końcu cała rodzina dotarła do przedszkola. Mały Chłopiec obejrzał
budynek i pomyślał, że nie jest to przedszkole z mamusinej piosenki, bo tamto
było z piernika. Tak mama śpiewała: „są przedszkola jak chatki z piernika”. A
tego nie dało się z pewnością ugryźć. Nie zniechęciło to jednak Małego Chłopca. Odważnie wszedł z rodzicami do środka. Usiadł
na małej ławeczce i wtedy tatuś pomógł mu zdjąć buciki i założyć kapcie, a jego
kurteczka zawisła na wieszaczku, nad którym był obrazek z ciuchcią. Taką samą
jaką Mały Chłopiec miał na swojej czapeczce. W szatni zgromadziło się dużo
dzieci. Mały Chłopiec przyglądał się każdemu z nich z ciekawością, aż do
momentu, w którym jakaś pani zaprosiła dzieci do sali zabaw. Mały Chłopiec
przytulił się do mamusi i tatusia, a gdy usłyszał zapewnienie, że zaraz po
pracy wrócą po niego, odważnie wbiegł do sali. Na środku stała pani i
uśmiechała się do każdego dziecka. Przez okno wpadały wesołe, słoneczne promyczki.
W tym dniu Mały Chłopiec został prawdziwym Przedszkolakiem.
By Jeremi z radosną
ciekawością rozpoczął przedszkolną edukację, pomóc spróbowała babcia Elżbieta
Przedszkolak
Pewnego dnia Jeremi z mamą odwiedził przedszkole. Mama rozmawiała z jakąś
miłą, uśmiechniętą panią, a Jeremi zajrzał przez niedomknięte drzwi do sali.
Było tam dużo dzieci, nawet więcej niż w podwórkowej piaskownicy. Jeremi na ich
widok wpadł w zachwyt, jeszcze nigdy nie widział tak dużo dzieci w jednym
pokoju. Oprócz przedszkolaków w sali była pani, którą wszyscy z pewnością
bardzo lubili, bo każdy chciał siedzieć jak najbliżej niej.
Kiedy już wszyscy usiedli na
kolorowych krzesełkach, zapanowała cisza, a pani zaczęła opowiadać dzieciom o
zwierzątkach. Pokazywała obrazki, by każdy zobaczył jak one wyglądają. Kiedy
skończyła, przedszkolaki po kolei opowiadały o swoich ulubieńcach. Jula i Maja
najbardziej lubią kotki, Marysia i Krzyś pieski, Wojtek chomiki, Kuba szczurki,
Damian rybki, a Natala papużki. Po tej rozmowie pani zaprosiła dzieci do
zabawy. Kolejno wypowiadała nazwy zwierząt, a przedszkolaki naśladowały ich
ruchy. Kiedy pani powiedziała- „kotki”- wszystkie dzieci chodziły na czworaka,
od czasu do czasu wyginały plecy robiąc „koci grzbiet” lub udawały, że myją
swoje futerko. Jeremiemu ta zabawa bardzo się podobała.
Potem zmęczone zabawą przedszkolaki przez dłuższą chwilę odpoczywały
słuchając piosenki o pieskach. Jeremi z zaciekawieniem przyglądał się dzieciom.
Zauważył, że każde jest inne. Jula ma włosy takie jak wiewiórka, a na nosku
pełno brązowych kropeczek. Marysia ma żółte warkoczyki przypominające mysie
ogonki, Krzyś czarną czuprynkę przycięta jak kolce jeżyka. Te Jeremowe rozmyślania przerwała pani, zapraszając
dzieci do zabawy. Chłopcy rozpoczęli budowę wielkiego domu z klocków, inni
zorganizowali wyścigi samochodzików. Dziewczynki bawiły się w mamusie; woziły
lalki w wózeczkach, tuliły je do siebie i udawały, że karmią małymi
buteleczkami. Kuba bawił się z Julką; pomagał jej wozić wózek, przynosił
potrzebne rzeczy ze sklepu, w którym sprzedawał Wojtek i Natalia. Och, jak
bardzo podobały się Jeremiemu te zabawy. Dlatego posmutniał, gdy mamusia
chwyciła go za rączkę i powiedział, że już muszą iść do domu, i żeby ładnie się
pożegnał z panią od rozmowy.
Wieczorem, przed snem, mama zdjęła z półeczki książeczkę o
przedszkolakach. Jeremi słuchał jej z ogromną radością, a przed jego oczami
malowały się obrazki z dzisiejszej wizyty w przedszkolu.
Mama skończyła czytać, zamknęła książeczkę i popatrzyła na swojego
synka. Wtedy Jeremi powiedział-jestem już duży, bardzo chciałbym chodzić do
przedszkola, i codziennie bawić się z dziećmi, słuchać ciekawych bajeczek,
śpiewać piosenki, chodzić na spacery, budować domy z klocków, rysować kolorowe
obrazki. Kiedy zostanę przedszkolakiem? Mamusia uśmiechnęła się i ciepłym
głosem odpowiedziała Jeremiemu - właśnie przyszedł ten czas, jutro pójdziemy
zapisać ciebie do najwspanialszego pod słońcem przedszkola. A potem mocno
przytuliła swojego synka, który był już prawie, prawie przedszkolakiem.
Tego dnia mama obudziła Jeremiego wcześnie rano. A właściwie obudziła
go piosenka, którą śpiewała mama. Jeremi usłyszał, że jest ona o przedszkolu, w
którym zawsze jest wesoło, a po dywanie toczą się piłeczki z uśmiechami.
Próbował sobie to wyobrazić i wtedy zobaczył w oknie uśmiechnięte Słonko. Już
wiedział jak wyglądają piłeczkowe uśmiechy. Słonko to przecież złota piłeczka.
W uroczystym nastroju cała
rodzina: mamusia, tatuś i Jeremi przygotowywali się do wyjścia. To był bardzo
ważny dzień: Jeremi pierwszy raz szedł do swojego przedszkola. Po drodze
mamusia i tatuś mocno trzymali w swoich dłoniach jego małe rączki i od czasu do
czasu unosili go do góry. Śmiał się radośnie i przypominał sobie toczące się po
dywanie wesołe piłeczki z mamusinej piosenki. W pewnym momencie poprosił- mamoooo,
a mogłabyś mi zaśpiewać jeszcze raz tę piosenkę? Mama zaśpiewała, a gdy
skończyła opowiedziała synkowi o swoim przedszkolu, do którego chodziła jako
całkiem mała dziewczynka. Tata zapewnił synka, że i on spędzał czas w
przedszkolu. Jeremi troszkę się zdziwił, że mama i tata byli kiedyś
przedszkolakami, a teraz są tacy dorośli. Podniósł głowę i spoglądał raz na mamusię,
raz na tatusia, których twarze widział na tle nieba. I całkiem poważnie
powiedział- ja też będę taki duży, urosnę w przedszkolu. Rodzice uśmiechając
się spojrzeli na siebie i jeszcze
mocniej chwycili małe rączki synka.
Droga do przedszkola prowadziła
kasztanową aleją. Jeremi zauważył, że na ziemi leżą zielone jeżyki, z których
wygląda coś brązowego. Tatuś wyjaśnił, że to są kasztany i że można z nich
wyczarować fajne ludziki. Jeremi dokładnie obejrzał jak wyglądają te kasztany.
Były prawie okrągłe, ale nie tak jak słoneczko i miały białe kółeczko z jednej
strony. Były bardzo przyjemne w dotyku. Mamusia obiecała, że gdy będą wracali z
przedszkola do domu, nazbierają dużo kasztanów, a potem wyczarują z nich te kasztanowe
ludziki. Ten plan bardzo spodobał się Jeremiemu.
W końcu cała rodzina dotarła do przedszkola. Jeremi obejrzał budynek i
pomyślał, że nie jest to przedszkole z mamusinej piosenki, bo tamto było z
piernika. Tak mama śpiewała: „są przedszkola jak chatki z piernika”. A tego nie
dało się z pewnością ugryźć. Nie zniechęciło to jednak Jeremiego. Odważnie wszedł z rodzicami do środka. Usiadł
na małej ławeczce i wtedy tatuś pomógł mu zdjąć buciki i założyć kapcie, a jego
kurteczka zawisła na wieszaczku, nad którym był obrazek z ciuchcią. Taką samą
jaką Jeremi miał na swojej czapeczce. W szatni zgromadziło się dużo dzieci.
Jeremi przyglądał się każdemu z nich z ciekawością, aż do momentu, w którym
jakaś pani zaprosiła dzieci do sali zabaw. Jeremi przytulił się do mamusi i
tatusia, a gdy usłyszał zapewnienie, że zaraz po pracy wrócą po niego, odważnie
wbiegł do sali. Na środku stała pani i uśmiechała się do każdego dziecka. Przez
okno wpadały wesołe, słoneczne promyczki. W tym dniu Jeremi został prawdziwym
Przedszkolakiem.
By Jeremi z
radosną ciekawością rozpoczął przedszkolną edukację, pomóc spróbowała babcia
Elżbieta